niedziela, 21 sierpnia 2016

Trzy obrazy: TsubakiAkai #3

Dziś zrecenzuję rysunki TsubakiAkai, polskiej fanki anime.



W obrazie tym dominują barwy ciepłe, co ma prawdopodobnie podkreślać dobry nastrój bohaterki noszącej strój czarodziejki. Anatomia jest poprawna - nie ma nienaturalnie wygiętych kończyn, ani innych dziwactw. Największą zaletę obiektu stanowi jednak poza postaci - duża ilość skosów uzmysławia, iż się porusza i, że autorka nie szczędziła sobie trudu w wykonaniu tego. Dopełnieniem wszystkiego są liczne szczegóły takie jak zgniecenie spodni lub rysy buta.

Nie oglądam japońskich animacji, więc po opisie mogę domyślać się, że mamy do czynienia z prawdziwą czarodziejką. Tezę tą potwierdzają również liczne gwiazdy w tle - obiekty takie są symbolem czarów i nienaturalny wir w lewym, górnym rogu - prawdopodobnie efekt czarów. Ciekawy jest również znak w oku - czyżby oznaczał on przynależność do jakiejś organizacji? A może to tylko zasłona pustego oczodołu?


Tutaj jest z kolei jakaś dziewczyna. Zwraca się twarzą do widza, dzięki czemu widać - nawet pomimo małych rozmiarów dzieła, iż ma czerwone oczy i jakieś malunki na policzkach. Umiejętność oddania takich smaczków przy tak małej ilości pikseli zasługuje na najwyższe uznanie. Co ciekawe reszta ciała stoi tyłem do odbiorcy, nadaje to bohaterce nieco dziwny wygląd i nie może być przypadkowe.

Największym plus stanowi jednak coś innego - tło. Twórczyni musiała się namęczyć stawiając te wszystkie kropki tak, żeby wyglądały konstelacje gwiazd. Jeszcze lepiej wypadają kolory: jasny-żółty przechodzi w fioletowy, fioletowy w niebieski, a niebieski w zielony w miarę oddalania się od poświaty zachodzącego Słońca. W ten sprytny sposób dodano nie rażący w oczy, ale ładny kontrast i dobrze pokazano przejście między dniem, a nocą.

Niestety istnieje pewna wada: podłoże jest kompletnie szare i nic na nim nie rośnie. W pierwszej chwili pomyślałem wręcz, że bohaterka stoi nie na ziemi, tylko na chmurze. Wykorzystanie ciemnej zieleni z pewnością naprawiłoby ten drobny problem.


To dzieło zostało stworzone w godzinę i 15 minut, co samo w sobie stanowi gigantyczne osiągnięcie. Przejdźmy jednak do właściwej oceny - autorka po raz kolejny wykorzystała zachód Słońca do dodania kontrastu, co nie razi w oczy i urozmaica obraz. Głównym bohaterem jest lis patrzący się na gwiazdę. Anatomia prawidłowa.

Ponownie najlepiej wypada tło - widać, że wieje po śniegu w powietrzu, a drzewa są dodatkowym urozmaiceniem. Po raz kolejny przoduje niebo - teraz również ze spadającymi gwiazdami. Czyżby lisica zachciała zostać człowiekiem? A może - jak sugeruje tytuł "by the light" (przy Słońcu) zwierze chce się po prostu ogrzać?




Trzy obrazy: AdmirerOfLife #2

W moim drugim poście zrecenzuję dzieła pochodzącego z Polski AdrirerOfLife'a.


Zacznę od od grafiki pokazującej dzielnicę Wrocławia - Ostrów Tumski. Lekką wadą jest brak światłocienia, ale można uznać, że nie ma go, gdyż całe niebo przysłoniły chmury  - interpretację tą umożliwia szarość nieba. Potem występują już same zalety: monochromatyczność pozwala skupić się na podziwianiu budynków i sprawia, że żaden zbyt ostry kontrast nie razi w oczy, a odbicie w wodzie narysowano perfekcyjnie. Na uwagę zasługuje fakt, że autor wziął pod uwagę niestałość rzeki w efekcie czego nie mamy do czynienia z dokładną kopią - najlepiej widać to porównując "dwie wieże" ze środka: ta "druga"nieco się przesunęła i rozmazała. Nieźle zastosowano perspektywę powietrzną: oddalone obiekty są bardziej zamglone, a te bliższe wyraźne.

Największym plusem jest to, że autor bardzo przyłożył się do odwzorowania szczegółów - widać nawet najmniejszy krzak na lewym krańcu, oddano nawet małe fale. Ma to bardzo pozytywny wpływ na realizm obrazu i pierwsze wrażenie - małe sprawy składają się na ogromny efekt.



Tutaj narysowano twarze dwóch ludzi. Proporcje są bardzo dobre i umożliwiają powiedzenie skąd oni prawdopodobnie pochodzą, nawet przy monochromatyczności: ten po lewej to Europejczyk, a na prawo stoi mieszkaniec Afryki. Po raz kolejny autor zwrócił uwagę na szczegóły takie jak zarost na brodach, rysy twarzy i kształt małżowiny usznej, co wzmacnia klimat obiektu Błędy anatomiczne nie występują.

Największą zaletę stanowi bezsprzecznie ekspresja: widać, że bohaterowie są stanowczy i patrzą się na widza z nieufnością. Można się jedynie domyślać kim są i czym się zajmują, ale z tytułu: "Massive Attack" (zmasowany atak) można wywnioskować, iż mamy do czynienia z żołnierzami.


Pora na najciekawszy z trójki. Z pozoru wydaje się nie mieć sensu: 11 rąk zostało wyciągniętych w górę, a jedna nieco zwisa. Po raz kolejny obraz jest: monochromatyczny, szczegółowy i dobrze narysowany. Tym razem przejdę do wyższej sfery oceny: interpretacji. Pozwala mi na opis w którym Admirer sam o to prosi. Kluczowa wskazówka to - jak mniemam - tytuł: "More, more, more" ("Więcej, więcej, więcej"). Może zatem chodzić o krytykę ludzkiej chciwości - ludzkość chce coraz więcej i więcej, przez co ludzie walczą z sobą i psują sobie wzajemnie życie, zamiast je poprawiać.


sobota, 20 sierpnia 2016

Trzy obrazy: Arek-OGF #1

W moim pierwszym poście zrecenzuję dzieła Arka-OGF, mającego 25 lat mieszkańca Polski.


Zacznę od tego Bugatti Typu 55. Pierwsza rzecz rzucająca się w oczy to świetne oddanie perspektywy. Wytłumaczę to na przykładzie: autor rozjaśnił najbliższe koło, uczynił dwa dalsze ciemniejszymi, a czwarte przysłonięte przez pojazd zapełnia całkowita czerń. Odnotować trzeba również różnicę w rozmiarach między nimi, co wspomaga efekt. Ciekawie wygląda również kolorystyka: jaskrawa czerwień i srebrzystość felg kontrastują z czernią, jednocześnie nie kłując w oczy i nie psując wrażenia. Nieźle wypada też cieniowanie - obszar pod oponami jest ciemniejszy niż pod resztą pojazdu, a tak powinno być.

Największą zaletę stanowi jednak szczegółowość. Autor wykazał się dużą znajomością cech pojazdu i umiejętnością przeniesienia ich na kartkę. Najbardziej w oczy rzuca się tablica rejestracyjna, ale cieszą również siedzenia i wejście do samochodu. Gdyby nie obecność tych drobnych, ale licznych ulepszeń obraz nie wciągałby tak i nie czułoby się aż tak bardzo realizmu, przez co obiekt nie wciągałby i nie pobudzał wyobraźni. Trudno przez to odczuć brak tła.


W drugim recenzowanym obrazie jest ono czarne, co tworzy wrażenie drogi, bądź dużego parkingu. Kontrastuje to z czerwienią pojazdu, nie utrudniając oglądania. Perspektywa po raz kolejny na wysokim poziomie - tym razem widz znajduje się trochę wyżej od Alfa Romeo, ale na pewno nie jest ptakiem. Nie zawodzi też cieniowanie - kąt padania promieni Słońca jest taki sam we wszystkich częściach rysunku, a niektóre miejsca - takie jak prawy, dolny róg są przejściem między cieniem a jasnością, dodając realizmu i głębi.

Ponownie najwięcej wniosły drobne, ale liczne sprawy. Na kokpicie od radia widać guziki, za kierownicą coś przypomina miernik prędkości, a na fotelach wyraźnie widać wgłębienia. Niższy poziom reprezentuje niestety jedno z lusterek, którego szybka jest czerwona tak samo jak rama - najwyraźniej artysta zapędził się i nie gumował, gdyż przyniosłoby to więcej strat niż pożytku. Na szczęście w innych rzeczach nie widać takiej nienaturalności, gdyż wywołałaby ona chaos i zaburzyłaby odbiór całości.




Tutaj największą wadą jest to, że pojazd wykracza poza ramę tła, co psuje to realizm i utrudnia zagłębienie się w obrazie. Na szczęście cieniowanie daje radę, a kontrast istnieje w obrębie odcieni szarości: prawie białego dachu i ciemnej ziemi pod samochodem. 

Po raz trzeci najwięcej do powiedzenia mają szczegóły: takie jak rozmazana przednia szyba i wgłębienia w oponach.